top of page
Untitled_Artwork copy 2.png

Komenda

Wiesz, ja piszę poezję. Nie. Ja piszę poezję. Nie. Piszę poezję.
Nie. Piszę.                         Nie piszę.

Jaka figlarna urodzajność odwiedziła moją plażę.
Pozorne pustaki rozkwitły brylantową myślą,  zmarniałe zamki z piasku wystrzeliły wprost do chmur wypchanych z wat.

Mewy o skrzydłach aniołów
wyszarpywały delikatne ciała zajęcy, zanurzając biel w karminowych łzach.

(Bez)sensowna ofiara kawalerii grzesznego ego
zamknie te gorzkie wrota.
Poupycha szpary i przecieki,
staruchom odda ciężkie przymioty. Komenda — mówię.

Kto by się spodziewał tej okrutnej wizyty, kiedy w kalendarzu wypełnione dni,
a tory miały swój ustalony pociąg.

dribbe
bottom of page