top of page
nelodia na dnie
Papieże umierają, turyści upadają,
ktoś rozbił telefon na głowie innego,
gdzieś tragedia przy wycince drzew.
A ty.
Przygrywasz melodię na gitarze,
opuszki łagodnie drapią prosty rytm.
Ktoś podłożył
coś, a tamten znalazł mniej.
Kogo wybierzesz?
Pytają.
A ja mowię nic.
Taki akord był od zawsze,
słyszę to nie pierwszy raz.
Leniwa materia wpleciona w tło, słodka
przygrywka,
gdzie
wiatr rozkłada rytm.
Będzie grał do końca,
a potem
jeszcze raz i drugi.
Tylko melodia do
końca moich dni.
Reszta to dno.

bottom of page