top of page
Bez słów
tak szybko
lata pochłoną,
zakwitną zmarszczki.
Cienkie nitki skóry ogłoszą upadłość.
Szyjne żłoby,
brzuszne bruzdy,
fałdy z dupy.
Koryta anatomicznej ciemności.
Podbród wysunie się,
zwisając jak ciężka wstęga
masująca dekolt dojrzałej pomarańczy.
Cyce z wiotkim sutem
przykleją się do brzucha,
nękając suche biodro.
Twoje ciało było słabe,
kiedy leżałaś na tej zimnej sali.
Nie przygotowałaś mnie.
Spojrzałaś raz
i odebrałaś prawo pytać.
Nie chcę umierać
bez wielu słów,
z tyloma pytaniami.

bottom of page