Marsz pianisty
W dzień zimy, kiedy słońce upadło, a niebo zalała noc,
wiesz już więcej.
Dobrze znane okoliczności rozmyły się w dystansie.
wyostrzona plazma barw.
system kodowania dźwięków w próżni.
widzisz zmiany.
Przewroty struktur międzygalaktycznych komunikatów.
Zimowy dzień. Jak każdy?
Jak to możliwe, że jasne i zrozumiałe było tak niewyraźne i przybrudzone?
Postępowałam według zasad. Norm. Rytuał innej matki.
Działania odpowiedzialne.
Jądro stabilizacji. Wieczne.
Patrzyłam na was, byłam wami,
nie czułam nikogo.
Uderz mnie w twarz. Chce zamknąć oczy i oddać się
odmętom wnętrzności, które zalewają falami.
Klawiatura wystukuje rytm, pianista rozpoczyna swój marsz.
Wersety tkane z soków trawiennych, strzelają niczym rzygi.
Z sieci wymówek.
Zaszyta w więzieniu formy.
Zakuta w rytuał zgody.
Zamknięta w oddechu innych.
